Menu Zamknij

Euro 2012 trwa – Staruch siedzi. Czy mamy do czynienia z nadużyciem prawa? Rosyjska prasa potwierdza.

Jak wiadomo, na trzy tygodnie przed Euro 2012 nastąpiły masowe aresztowania kibiców, w tym przywódcy ruchu kibicowskiego Legii i felietonisty GPC, Piotra Staruchowicza. Aresztowania nastąpiły w ramach operacji antynarkotykowej.

Z każdym jednak dniem upływającym od tego zdarzenia narastają wątpliwości dotyczące tej akcji. Coraz więcej jest dowodów, że aresztowanie kibiców nastąpiło na polityczne zamówienie, po to, by zneutralizować najaktywniejszych z nich w czasie Euro 2012.

Przeciw Piotrowi Staruchowiczowi od dawna prowadzona jest akcja propagandowa i policyjna, mająca przedstawić go jako strasznego kibola-kryminalistę. Zaczęło się to od czasu, gdy kibice podpadli władzy z powodu kampanii antyrządowej na stadionach. Autorem słynnego hasła: „Donald matole twój rząd obalą kibole” jest właśnie Piotr Staruchowicz. Przez kolejne miesiące  przewodził on antyrządowym manifestacjom, w końcu aresztowano go pod zarzutem kradzieży torby z klapkami, z oskarżenia kibica konkurencyjnej Polonii, który okazał się… policyjnym informatorem. Staruchowicz odsiedział prawie 5 miesięcy i został skazany na 2 lata w zawieszeniu, choć sprawa do dziś budzi wątpliwości prawników.

Teraz oskarżono go o to, że „mógł rozprowadzić 5 kg amfetaminy”. Jedynym dowodem jest zeznanie świadka koronnego, wypuszczonego właśnie z aresztu. Jednak Zbigniew Jaskólski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, mówi, że Staruchowicz jest w tym śledztwie marginalną postacią.

Znajomi Staruchowicza, zapytani o sprawę, pukają się w czoło, mówiąc, że Staruchowicz nie tylko nigdy nie korzystał z żadnych używek, ale publicznie wypowiadał się przeciw narkotykom, walcząc z nimi na stadionie. Potwierdził to Mariusz Pilis, reżyser filmu o kibicach. Sam Staruchowicz nie przyznaje się do winy.

Tydzień temu ogromne wrażenie na opinii publicznej zrobił list ojca aresztowanego – Wojciecha Staruchowicza, byłego dziennikarza Gazety Wyborczej, skierowany do Adama Michnika:

Szanowny Adamie,

z przerażeniem odkryłem, że prawdopodobnie ktoś udaje dziennikarzy kierowanej przez Ciebie „Gazety Wyborczej”. Pracowałem w niej i obaj doskonale wiemy, że nie do pomyślenia jest, by dziennikarz Twojej gazety nie stosował elementarnych zasad tej profesji: rzetelności, staranności, udzielania głosu wszystkim stronom, niezniekształcania wypowiedzi, niepolegania na jednym źródle (np. policyjnym), niepisania pod tezę, niemieszania informacji z komentarzem, niewydawania wyroku przed orzeczeniem sądu (pamiętam, że uczulała na to Helena Łuczywo).

Co mnie zatem zaniepokoiło? No przecież, Adamie, bądźmy szczerzy, ot, chociażby – żaden dziennikarz „Gazety Wyborczej” nie nazwałby przecież mojego syna, gdy nie był jeszcze nawet oskarżonym, a jedynie podejrzanym w sprawie wynikającej z dziwnego sojuszu „Matołka” z „Koziołkiem”, bandytą (bandyta – przestępca dokonujący napadów z bronią w ręku, zabójstw innych ludzi – według „Słownika języka polskiego” na: http://slowniki.gazeta.pl). Nikt z nich nie użyłby określenia „herszt kiboli Legii” (herszt – przywódca bandy, szajki; źródło jak wyżej). Żaden nie napisałby o moim synu, że jest szefem bojówki (bojówka – oddział zbrojny organizacji konspiracyjnej; źródło j.w.). Czyli? Jak nic, ktoś się podszywa.

Pisałeś, Adamie, rok temu (oczywiście, w zupełnie innej sprawie, wiem): „Wzory były znane i sprawdzone – procesy stalinowskie. Oczywiście była to miniatura pierwowzoru – nie było przecież tortur, wyroków śmierci. Jednak filozofia władzy była niezmienna – nie wystarczała kara więzienia dla oskarżonych. Musieli oni przedtem być opluci, zohydzeni w oczach społeczeństwa, wykluczeni ze wspólnoty narodowej.” I oczywiście, obaj doskonale wiemy, że „GW” nigdy by się nie zniżyła do takich metod względem „kiboli” i „Starucha”.

Wiemy też obaj doskonale, że „Gazeta” konsekwentnie broni praw człowieka – każdego człowieka – i heroicznie walczy z nadużyciami władzy – wszelkiej władzy. Dlatego głęboko wierzę, że już przeprowadziła – jak zawsze dogłębne – dziennikarskie śledztwo w sprawie pobicia mojego syna przez umundurowanych neoubeków podczas zatrzymania rok temu. I sprawdziła, czy przypadkiem w Polsce nie stosuje się do dziś ubeckiej metody „na kożuch” – na pewno dobrze pamiętasz, jak to komunistyczne media posłusznie powielały ubeckie „ustalenia” o rzekomej kradzieży kożucha przez znakomitą aktorkę i opozycjonistkę Halinę Mikołajską. I wyjaśniła, czy do dzisiaj w Polsce prokurator daje oskarżonemu wybór: nie przyznajesz się, to siedzisz dwa lata bez wyroku, przyznajesz się – natychmiast wychodzisz. I zajęła się – sygnalizowanym zresztą onegdaj przez Rzecznika Praw Obywatelskich – traktowaniem osadzonych w aresztach śledczych, np. czy rzeczywiście na Białołęce stosuje się karę bicia pałkami w pięty albo czy jeden z tamtejszych klawiszy wydaje rozkazy po niemiecku (takie tam zabawne Raus, Schneller itp.). Jestem spokojny, że to zrobiła. Tylko może ktoś się podszywa pod redaktorów i utrudnia publikację.

Szanowny Adamie, czy nie powinieneś przypadkiem zainteresować podszywaczami prokuratury?

Jak zawsze serdeczny – Wojtek Staruchowicz

PS Nie wysyłam tego listu bezpośrednio do Ciebie, Adamie, ani do „GW”, bo – wobec powyższego – nie mogę mieć przecież pewności, czy pod Twoje nazwisko i pod adres na Czerskiej też się ktoś nie podszywa. Link tutaj.

Tymczasem wczoraj, po zamieszkach w Warszawie, Andriej Wdowin z gazety „Moskowskije Nowosti” napisał tak:

„Zamieszki mogłyby przybrać masowy charakter, gdyby przed rozpoczęciem mistrzostw Europy w Polsce nie „zgarnięto” większości z liderów grup ultras. Pod koniec maja w samej Warszawie zatrzymano 41 ludzi pod zarzutem udziału w organizacji przestępczej i handlu narkotykami. Wszyscy oni należą do radykalnych kibiców Legii i innych klubów. W Polsce uważa się, że zostaną oni przytrzymani w areszcie miesiąc, a potem będą wypuszczeni po zakończeniu turnieju, być może nawet z przeprosinami.” Link tutaj.

Rosyjscy dziennikarze są zazwyczaj dobrze poinformowani,  tekst ten stanowi więc kolejną poważną przesłankę, by traktować sprawę Staruchowicza z dużą podejrzliwością.

Sprawą zajmuje się Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Fundacja Badań nad Prawem.

(14.06.2012)

Dodaj komentarz