W pogoni za zyskiem i oszczędnościami, przy coraz mniejszym nadzorze ze strony Państwa, producenci nabiału coraz częściej oszukują klientów.
Skala zjawiska jest ogromna. Coraz więcej jest „żółtych serów”, które w swoim składzie zamiast mleka zawierają oleje, skrobię, podpuszczkę, a nawet łój. Ich opakowania niczym nie różnią się od znanych opakowań serów – zawierają nawet nazwy: „podlaski”, „gouda” itp. Już to powinno być karalne, a jednak tak nie jest – decydującym o niedozwolonym oszustwie elementem jest użycie słowa „ser”. Dlatego na opakowaniach oszukanych produktów nie znajdziemy tego słowa.
Podrobione sery z olejem są kruche, klejące, bladożółte, źle się kroją. Przyciągają jednak niższą ceną. Niestety, pogorszenie jakości dotyczy też serów prawdziwych – starsi ludzie doskonale pamiętają sery sprzed 20-30 lat, dziś takiej sprężystości i aromatu nie uświadczysz niemal nigdzie – sery są dziś robione szybko, bez potrzebnego czasu dojrzewania, często dojrzewanie jest sztucznie przyspieszane.
Innym sposobem częściowego oszustwa jest zamiana sera twardego na topiony. Często można spotkać opakowanie sera w plastrach z napisem „ser” edamski, czy gouda, lecz po otwarciu plasterek okazuje się plastrem sera topionego.
Podsumowując: nawet sery jako tako trzymające normy smakowe i jakościowe rzadko przypominają produkty sprzed lat.
Czy dożyjemy kiedyś czasów, gdy poczujemy aromat prawdziwego żółtego sera? Na razie możemy jechać poza UE, na przykład na Ukrainę – tam śmietana, kefir i sery jeszcze są prawdziwe…
Pozdrawiam ładna wpis
Kto mieszka przy ukraińskiej granicy, przywozi sobie sery 🙂