2 czerwca 2012 r. w siedzibie Stowarzyszenia Wolnego Słowa odbyła się sesja poświęcona 35 rocznicy powstania podziemnego wydawnictwa NOWA, pierwszego dużego wydawnictwa łamiącego monopol komunistycznej cenzury.
W trakcie jednego z paneli doszło do gorącej dyskusji między założycielami podziemnych wydawnictw a historykami IPN na temat tego, ile dokumentów dotyczących inwigilacji podziemia zostało zniszczonych, a ile zostało zachowanych.
Jak wiadomo, większość ważnych dokumentów zawierających dane agentów i donosicieli została celowo zniszczona w 1989 oraz w 1990 roku, także w czasie, gdy Ministerstwem Spraw Wewnętrznych kierował Krzysztof Kozłowski.
Istnieją jednak liczne kopie dokumentów znajdowane w różnych miejscach w kraju, ponieważ część dokumentów została skopiowana na użytek innych spraw lub została wypożyczona w czasie, gdy palono główne akta.
Panuje powszechna opinia, że większość akt SB została skopiowana i przekazana do centrali w Moskwie, prawdopodobnie znaczna ich część znajduje się też nadal w rękach byłych funkcjonariuszy. Jedne i drugie mogą być używane – i zapewne są – do szantażowania i wykorzystywania dawnych agentów i donosicieli zajmujących dziś wysokie stanowiska państwowe lub w mediach.
Te dokumenty lub ich kopie, które nie zostały jednak wyprowadzone z zasobów państwowych i ocalały w czasie niszczenia akt, rozproszone są w wielu miejscach i często przypadkowo odkrywane są w czasie porządkowania lokalnych archiwów. Wbrew pozorom dokumentów tych jest niemało i historycy wciąż znajdują nazwiska „kretów” lub kojarzą z nazwiskami wcześniej poznane pseudonimy tajnych współpracowników.
Pojawia się jednak pytanie, czy w sytuacji, w której wpływy dawnych agentów na życie publiczne wciąż są niemałe, IPN pod obecnym kierownictwem rzetelnie dba o znajdowanie kompromitujących ich materiałów. Na razie odpowiedź na to pytanie wydaje się być pozytywna.
Zgromadzeni w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa oczekiwali na konkretne informacje od historyków, którzy dokonali trwającej kilka lat kwerendy zasobów archiwalnych dotyczących Niezależnej Oficyny Wydawniczej.
W kilku przypadkach okazało się, że zasób wiedzy działaczy podziemia o dokumentach SB jest większy niż zasób wiedzy archiwistów IPN – obecni historycy tłumaczyli to jednak nie złą wolą, lecz tym, że dopiero od dwóch lat dokumenty przetwarzane są elektronicznie, poza tym, wobec ogromu materiałów, na nowe przełomowe informacje trafia się zazwyczaj przypadkowo, a upublicznia się je po jakimś czasie, przy okazji publikacji na temat danego środowiska podziemnego.
Po dłuższej dyskusji padły jednak konkretne nazwiska agentów i donosicieli rozpracowujących Niezależną Oficynę Wydawniczą.
Poniżej pełny zapis spotkania:
Ciekawa dyskusja!