Alarmistyczne doniesienia, krzykliwe nagłówki o nowej epidemii – tak liczne portale sprzedają informacje o przypadkach zakażeń i śmierci spowodowanych bakterią legionella pneumophilia.
Kolejna epidemia? Nie, doniesienia o tej „epidemii” stanowią klasyczny fakenews.
Bakteria legionelli jest niemal w każdym domu, przeciwciała świadczące o zetknięciu się z tym patogenem ma we krwi ok 90% Polaków. Nie może być mowy o jakiejkolwiek epidemii.
To, z czym mamy do czynienia, to wzrost przypadków z powodu dość długiej fali upału, która nadeszła w sierpniu 2023 roku, po wcześniejszym zimnym lipcu. Namnażanie bakterii ma miejsce w wilgotnych miejscach i przy wysokiej temperaturze, a cięższe przypadki zakażeń dotyczą zazwyczaj osób o obniżonej z jakiegoś powodu odporności i osób, które zetknęły się z dużą ilością bakterii w krótkim czasie – najczęściej pochodzącej z systemu klimatyzacji lub niedostatecznie zdezynfekowanej wody z wodociągów. Zakażenie przede wszystkim dotyczy dróg płucnych.
Przypadki te są jednostkowe, bakterią nie można zarazić się od drugiego człowieka
Sianie paniki to jednak dobry biznes dla mediów (klikalność) i grup interesu, którym zależy na potęgowaniu strachu. Pojawiły się też… testy na obecność przeciwciał przeciwko bakterii legioneli.
Każdy, kto ma pojęcie o istocie choroby, może tylko puknąć się w czoło, patrząc na nagłówki części portali informacyjnych.
Jeśli jednak chcielibyśmy wyciągnąć z tej historii jakieś pozytywne przesłanie, to jest nim nauka dla osób posiadających klimatyzację, by pilnowali jej regularnego czyszczenia i dezynfekowania – większość dotychczasowych grupowych przypadków zakażeń dotyczyła hotelowych systemów klimatyzacji. Pojęcie choroby legionistów i nazwa wykrytej wówczas bakterii powstały po masowym zakażeniu grupy weteranów zrzeszonych w organizacji American Legion i przebywających w hotelu w Filadelffii na kongresie w roku 1977. Na skutek zakażenia systemu klimatyzacyjnego zachorowało blisko 200 z nich, a zmarło ok. 30.