Menu Zamknij

Wbrew mieszkańcom, a na rękę… no właśnie, komu? Wiaty, słupki, ekrany, co jeszcze?

Coraz więcej dziwnych, budzących podejrzenia inwestycji ma miejsce w Warszawie.
Po słynnym skandalu z „kosmicznymi” przystankami przy Placu Bankowym i koło ZOO, gdy za cztery fantazyjne wiaty przystankowe  zapłacono tyle, co za kilka porządnych willi – 7,4 miliona złotych, wciąż pojawiają się kolejne dziwne zamówienia publiczne.

Dziś, gdy znane są powiązania trójmiejskiego aparatu władzy, prokuratorów i sędziów, większość osób, które wiedzą o tym, co dzieje się w Warszawie, nie chce wypowiadać się publicznie, ani składać zawiadomień do prokuratury. Uważają, że gdański układ nie jest wyjątkiem.
– Nic to nie da, a sami narazimy się na odwet, poczekamy do czasu zmiany władzy – mówią.

Zawiadomienie w sprawie „przystanków z platyny” było zresztą, jak podawała jedna z warszawskich rozgłośni radiowych,  do prokuratury składane – do dziś, a minęło półtora roku, nie słychać, by cokolwiek w tej materii zrobiono.

Kolejnym, szeroko komentowanym zdarzeniem, była „afera palikowa”, gdy miejskie ulice zostały obstawione tysiącami palików, w miejscach, w których zupełnie nie było sensu ich stawiać. W centrum miasta zapalikowano np. ulicę Emilii Plater, likwidując bez jakiegokolwiek uzasadnienia wygodne parkingi, od lat idealnie wkomponowane w przestrzeń tej okolicy. Czy upieczono dwie pieczenie przy jednym ogniu, dając zarobić komuś (komu?) na palikach, a zarazem zmuszając kierowców do korzystania z płatnego parkingu przy PKiN? Żaden dziennikarz nie ośmielił się ruszyć tego tematu.
Wkrótce potem paliki, stawiane w najbardziej kuriozalnych miejscach, dotarły do przedmieść, wzbudzając gorzki śmiech mieszkańców.

Przekrętowym „hitem” tego roku stały się ekrany. Głośno już było o stawianiu ich bez sensu, w niezabudowanych miejscach, kilometrami wzdłuż autostrad. Na to samo jednak skarżą się też mieszkańcy Warszawy, którym ekrany akustyczne postawiono wbrew ich woli!

Nic nie dały protesty mieszkańców ul. Modlińskiej, których „zaekranowano” już dwa lata temu przy okazji przedłużania dwujezdniowej Modlińskiej do Legionowa. Mówią, że w odwecie za ich protesty władze miasta nie chcą nawet ustawić informacji o tym, co znajduje się za ekranami, a zakryto nimi przecież niejedną firmę, czy sklep, działające przy ulicy.

Powtórka z sytuacji nastąpiła przy okazji budowy mostu Północnego, obłędne szeregi ekranów akustycznych zakryły całą okolicę. Zasłoniono też częściowo stację Statoil – także protesty jej właścicieli pozostały bez echa.

Rodzi się pytanie, czyj interes reprezentuje obecny zarząd miasta?

W obecnej sytuacji naszego kraju zapewne nie dowiemy się, czy obawy mieszkańców w sprawie marnotrawienia publicznych pieniędzy są słuszne. Mamy jednak nadzieję, że po zmianie władzy dziennikarze i prokuratura wyjaśnią, czy choć część opisanych działań była zgodna z prawem i interesem społecznym.

 

 

(11.10.2012)

4 komentarze

  1. zibi

    No cóż, nie od dzisiaj wiadomo, że żyjemy w popierdolonym kraju, gdzie układy mafijne władzy z prokuraturą i sądami to codzienność na każdym kroku. Człowiek, który mówił, że polska to dziki kraj miał rację w 100 %.

Dodaj komentarz